Przejdź do treści

Jak „wolny duch” radzi sobie z koroną?

Let everything happen to you: beauty and terror.
Just keep going. No feeling is final.
(Book of Hours, I 59 – fragment, R.M. Rilke)

Podróże i miłość do natury mam we krwi. Odkąd pamiętam (a ze zdjęć wiem, że nawet wcześniej) razem z moimi rodzicami poznawałam górskie szlaki, puste plaże, zapomniane wioski, magiczne miejsca w Polsce i Europie. Rzadko spędzaliśmy kilka dni w jednym miejscu, a gdy byłam starsza, naszym nieodłącznym towarzyszem stał się namiot. Spacerowałam po skandynawskich drogach, które swoim krajobrazem przenosiły mnie do świata szwedzkich kryminałów. Zapoznawałam się z lokalną życzliwością w Albanii i północnej Grecji. Porównywałam Wenecję z „Wenecją północy”, chodziłam po Sztokholmie krokami bohaterów sagi Millenium Larssona. Wiele krajów, jeszcze więcej twarzy i niezapomnianych spotkań. To właśnie podróże – w których szukaliśmy nieznanych miejsc i pięknych widoków, a tego, co ukryte, lokalne, co jest zwyczajną codziennością tego miejsca – rozbudziły moją fascynację różnymi kulturami, tradycjami, nauczyły mnie jak piękny i ważny jest dialog. Oczarowała mnie nasza różnorodność.

Jak łatwo się domyślić, w takich warunkach musiałam wyrosnąć na „wolnego ducha”. Nie umiem usiedzieć w miejscu, uwielbiam zmiany, boję się utknąć za biurkiem, a we wszystkim, co robię szukam pasji i ognia. Fascynują mnie ludzie, w każdym dniu szukam wyzwań i ciężko przychodzi mi robienie tego samego przez dłuższy czas. Zupełnie nie odnajduję się w mieście, a wielkomiejskie życie i robienie kariery niosącej sławę i pieniądze jest mi całkowicie obce.

Oglądam zdjęcia z tych wszystkich tułaczek, ze świadomością izolacji, zamkniętych granic, zastanawiam się, kiedy znów będę mogła rozłożyć skrzydła, a po głowie chodzi mi tylko: „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”. Jednak słowa, które pomagają mi stawiać kolejne kroki w świecie pandemii i związanych z nią przeżyć, zdarzeń, pytań i emocji, to właśnie wiersz R.M. Rilkego (szczególnie poruszający mnie w tłumaczeniu angielskim). Fascynujący dla mnie jest obraz Boga prowadzącego nas za rękę w świat, kierującego do nas tak piękne słowa. Boga niczym nieograniczonego. Porusza mnie Jego bliskość, ale też zachęta, by być Jego światełkiem w świecie. Czuję w tym wierszu niesamowitą wolność, pasję i odwagę.

Z czułością myślę też o filmie Jojo Rabbit, który rozsławił cytowany wyżej fragment wiersza. W Jojo odnajduję nadzieję, światło, a także bliską mi pasję życia i miłości, która nie zostaje stłamszona nawet przez przerażające i okrutne realia wojny. Zauroczona patrzę na postać Rosie, która zdaje mi się szczególnie bliska. Podziwiam jej wewnętrzną wolność, odwagę do postępowania zgodnie ze swoimi wartościami, szacunek do drugiego człowieka i radość z życia. Fascynuje mnie jej prostota i niesłabnąca wiara w miłość, w codzienność, w szczęście. Patrzę na nią i myślę o wierszu Rilkego. Myślę o tym, że nasze życie jest przepełnione różnymi wydarzeniami – dobrymi i złymi, krótkimi i zdecydowanie długoterminowymi. Czasami nie widzimy końca, zadajemy sobie pytania jak to właściwie będzie, nad niektórymi wydarzeniami nie mamy żadnej kontroli. Ale wszystko ma swój koniec, także to, co teraz nas przytłacza, wręcz przygniata do ziemi. Chociaż tęsknię za tym, by znów beztrosko rozłożyć skrzydła i polecieć w świat, tęsknię za możliwością poznawania nowych ludzi, to nie opuszczam głowy, nie pozwalam mojemu „wolnemu duchowi” zasnąć. Nie tracę mojej pasji i wewnętrznego ognia. Idę krok za krokiem, staram się podnosić głowę do góry, a gdy upadnę w swojej złości czy słabości, staram się traktować to, jak lekcję wstawania. Chodząc po lesie zachwycam się powietrzem – suchym i pełnym pyłu, który przypomina mi upalne lato nad morzem albo świeżym, deszczowym, pobudzającym wszystko do życia. Idę przed siebie i wierzę, że pandemia – tak jak wszystko – w którymś momencie się skończy. Idę i myślę o słowach mojego dziadka: „nie widzę, nie słyszę, ale życie jest piękne”. Idę i staram się jak najlepiej wykorzystać ten czas. Idę i chcę celebrować życie, każdą jego chwilę. Idę i cieszę się z „wolnego ducha”. Idę i mam nadzieję, że czas pandemii obudzi mnie, by zawsze – w pandemii i po pandemii – żyć, a nie egzystować.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *